Moje ukochane kwiaty. O tym, jak bardzo ukochane, świadczy fakt, że od zawsze wiedziałam, iż będą w mojej wiązance ślubnej, a nie jestem z tych, które już jako małe dziewczynki planują takie rzeczy. O nie, nie... wręcz odwrotnie (zero spięcia-polecam każdemu). Pani kwiaciarka ich nie miała i nie mogła dostać na giełdzie kwiatowej w czerwcu, więc zostały zerwane znad rzeczki w lesie i we wiadrze dostarczone do kwiaciarni. Historia długa z przygodami, ale do rzeczy. Sezon balkonowy od dawna otwarty, więc na moim zielono, a raczej błękitno. Są tez już sadzonki ziół, które rosną jak szalone. Wysiew zawsze robiłam w maju, ale w tym roku pogoda tak piękna, że już od 2 tygodni zioła są na wolności.
No dobra... oto on. Białe róże, niezapominajki, zero dodatków.
I żeby nie było tak poważnie, zdjęcie mojej pokrzywy. Wyrosła przy lawendzie i ta biedna zmarzła, a pokrzywa przezimowała i dostała zaszczytne miejsce na moim balkonie.
Za pokrzywą łupina kokosowa, ale jeszcze nie chce być na zdjęciu i się ukrywa.